Po ciepłym i pogodnym listopadzie nadszedł śnieżny grudzień, a wraz z nim coroczny wyjazd Mikołajkowy – tego roku w baśniowe, zimowe Góry Stołowe.
Wyruszyliśmy z Wrocławia w piątek wieczorem i po około 2 godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Naszym celem była mała miejscowość Szczytna, w której zatrzymaliśmy się w niewielkim gospodarstwie agroturystycznym na skraju lasu. Przywitały nas półmetrowe zaspy śniegu a temperatura sięgała -10 stopni. Wieczór spędziliśmy wspólnie ogrzewając się herbatą w jednym z naszych domków, a najwytrwalsi wybrali się na nocną przechadzkę na pobliskie wzgórze Anny..
W sobotę wyprawę zaczęliśmy już o 7 rano, ponieważ czekała nas niemała, 30-kilometrowa pętla. Wyruszyliśmy ze Szczytnej przez zjawiskowe Błędne Skały, przytulny Karłów oraz powróciliśmy Kręgielnym Traktem.
Mimo wczesnej godziny uśmiech nie schodził nam z twarzy, gdyż już od pierwszych metrów trasy przywitały niezapomniane widoki świeżego śniegu oraz drzew odzianych w te piękne, zimowe płaszcze!
Trasa przebiegała przeważnie po płaskim terenie, a suma przewyższeń wyniosła zaledwie 603 m. Warunki pogodowe były bardzo dobre, a niska temperatura nie była aż tak mocno odczuwalna ze względu na małą wilgotność powietrza i brak wiatru. Po drodze mieliśmy liczne postoje na herbatę i przekąski. Zatrzymywaliśmy się częściej, ale krócej, żeby się nie wychłodzić.
W najdalszym punkcie trasy czekała na nas niemała atrakcja. Przejście przez ciasny labirynt w Błędnych Skałach, co w zimowych strojach i ze sprzętem okazało się nie lada wyzwaniem.
Wracając, zatrzymaliśmy się w restauracji w Karłowie, po czym już po zachodzie słońca, wyposażeni w czołówki, ruszyliśmy do domu wzdłuż Kręgielnego Traktu.

Sobotni wieczór był również pełen atrakcji. Pierwszym punktem był relaks w fińskiej saunie. Znajdowała się ona w maleńkim drewnianym domku położonym w zaspach śniegu, w które wskakiwaliśmy po seansie. Podczas gdy na zewnątrz było -14 stopni, saunowe termometry pokazywały 110°C. Było to niepowtarzalne doświadczenie!
Gwoździem wieczornego programu była wizyta Mikołaja i Elfa. Warunkiem do otrzymania prezentów był uczestnictwo we wspólnym “elfim” tańcu. Wesoło bawiliśmy się przy animacjach i wspólnym śpiewaniu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu i kreatywności Kornela Kaszczyca i Bartka Fiutowskiego, ten wieczór będziemy zawsze miło wspominać.
W niedzielę wyruszyliśmy na dość łagodną i nie za długą, 14-kilometrową trasę. Od rana towarzyszyło nam słońce, a widoki w zaśnieżonym lesie były magiczne. Nieraz zdarzało nam się brnąć po kolana w świeżym, nieudeptanym śniegu, przy akompaniamencie jego skrzypiącego dźwięku.
W drodze powrotnej do Wrocławia zatrzymaliśmy się na wspólny obiad w Szczytnej, a podczas całego posiłku i większości drogi powrotnej, dodatkowo towarzyszyły nam emocje związane z finałem Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej!
Tym miłym akcentem zakończyliśmy ten magiczny, Mikołajkowy wyjazd.
Paulina Szymaszek