Strona główna / Aktualności / Kalina / Kalina to część mojego życia, moja druga skóra…

Kalina to część mojego życia, moja druga skóra…

Wywiad z mgr Agatą Michalską, wieloletnią członkinią Zespołu Pieśni i Tańca Kalina, opiekunką strojów, a obecnie choreografką zespołu.

Agata Michalska studia we wrocławskiej AWF ukończyła w roku 1988 i zaraz po ich skończeniu rozpoczęła pracę jako nauczyciel wychowania fizycznego, obecnie w LO nr 12. W Kalinie jest od roku 1984, gdzie trafiła zachęcona przez koleżanki z roku. Początkowo tylko tańczyła i śpiewała, ale dość szybko zaczęła się jej przygoda ze strojami. Przed nią obowiązki te w całości wykonywały Ewa Pilarz, potem Ewa Najsarek, które wprowadzały panią Agatę w tajniki dbania o stroje. Nie była to prosta praca, osoby pełniące wcześniej tę funkcję, zdarzało się, że szybko rezygnowały. Oficjalnie została zatrudniona w zespole po inicjatywie Marii Grabowskiej i zaczęła otrzymywać za opiekę nad strojami skromne wynagrodzenie. Obecnie jest choreografem różnych grup wchodzących w skład zespołu, zwłaszcza najmłodszej, do której prowadzi nabór. Na tegorocznym  występie jubileuszowym był to ich pierwszy poważny występ. W roku 2013, po powrocie Kaliny z Chin, została poproszona o prowadzenie zespołu. Wtedy jeszcze aktywnie uczestniczyła w występach, zajmowała się strojami, ich konserwacją, a także zakupem nowych. Bardzo trudno było to wszystko pogodzić, dlatego zmuszona była zrezygnować z występów, koncertowała tylko okazjonalnie z grupą Kalina Reaktywacja.

Skąd u Pani zainteresowania folklorem?

Od dziecka trenowałam pływanie, ponieważ rodzice są trenerami pływania. Wpadłam w to pływanie niejako mimochodem, a przecież taniec jest czymś zupełnie innym. Nigdy bym nie powiedziała, że będę tańczyć. To się zaczęło na studiach, bo każdy sport się przecież kiedyś kończy. Trzeba się czymś zająć… W trakcie studiów startowałam jeszcze w zawodach pływackich w ramach Akademickich Mistrzostw Polski, ale zaczęłam już szukać czegoś innego. Trafiłam do grupy płetwonurków i z nimi zaczęłam startować w zawodach. Ale tak naprawdę taniec to był przypadek. Koleżanki z grupy  już chodziły na próby w 1983 roku, po rozpoczęciu studiów zachęciły i mnie, mówiąc chodź, zobaczysz… Zaczęłam przychodzić na próby. Oczywiście była to dla mnie zupełna nowość. Tańce ludowe, folklor, to było daleko ode mnie. Zespół w tym czasie był bardzo rozbudowany. Byli tam przede wszystkim studenci rehabilitacji i wychowania fizycznego, nieliczni z turystyki. Nie było łatwo się dostać do składu żeby tańczyć. Właściwie mój pierwszy występ był taki, że przyszłam zobaczyć, jak innitańczą, nie byłam przewidziana do występu, i wtedy się okazało, że któraś z tancerek nie przyszła. Już w tedy trochę tańczyłam, więc ubrali mnie w strój, wystawili na scenę… Zatańczyłam , po występie bardzo dziękowałam koleżankom i kolegom, bo oni mi wtedy bardzo pomogli. To naprawdę było bardzo trudne, tak z biegu wejść i zatańczyć na prawdziwej scenie.

Jak długo interesuje się Pani tańcami i strojami ludowymi?

Właściwie od czasu, kiedy trafiłam do zespołu. Patrzyłam jak to wszystko wygląda, jak jest kolorowo, a przede wszystkim na ruch, którego potrzebowałam, bo byłam w trakcie wycofywania się z kariery zawodniczej. To była forma ruchu, która mi zastępowała pływanie, nie można ze sportu zrezygnować z dnia na dzień. Dziś zespół ma 40 lat a moja bytność w nim to lat 39.

Jak tylko zajęłam się garderobą zespołu spodobało mi się to bardzo. Uczyłam się choć wiele umiejętności wyniosłam z domu np. haftowanie, szycie. Zaczęłam od prasowania elementów strojów kwiatków, wianków. Kiedyś nie było takich możliwości technologicznych jak dzisiaj.

Praca mi się podobała,  coś doszyć, wyszyć, uzupełnić, jakiegoś kwiatka doczepić. Zaczęłam czytać o strojach, zaczęłam sprowadzać stroje, zaczęłam sprawdzać, co ja muszę w takim stroju mieć, jak to wygląda w innych zespołach. Zaczęłam się rozglądać, jak wyglądają członkowie innych zespołów, w innych strojach, jak noszą korale itd. Pomału zaczęło mnie to wciągać. W momencie kiedy zakupiliśmy od Impartu kolejne stroje (sądeckie), bardzo zdekompletowane, stare, udało mi się stworzyć z nich kolejny zestaw. Bardzo mi wtedy pomagały też ówczesne tancerki, które same szyły sobie spódnice, wyszywały sznureczkiem, ja musiałam dorobić cześć par spodni, które są mocno haftowane. To była ciężka praca.

Jak długo kolekcjonuje Pani lalki w strojach ludowych?

Kolekcja pojawiła się jakieś 10 lat temu, nie pamiętam, nie mam głowy do dat. Nie wiem, też która była pierwsza. Trzeba by było spojrzeć do zeszytów, które w ramach kolekcji były wydawane. W kolekcjonowaniu lalek pomagała mi mama, ponieważ trzeba było się orientować kiedy która się pokaże, i gdzie trzeba będzie je odbierać. Zaczęło się od jednego rządka, nawet nie przypuszczałam, że będzie ich tyle. Mimo, że lalki są bardzo małe, ok. 20 cm, to ich stroje mają wiele  szczegółów, można dokładnie się przyjrzeć, dzięki nim można zobaczyć ile różnych strojów jest w Polsce. Mamy ich naprawdę wielkie bogactwo. Wśród kolekcji są cztery męskie. Nie sądzę też, aby w kolekcji były wszystkie stroje ludowe z naszego kraju. Myślę jednak, że można by było położyć mapę Polski i na poszczególnych regionach położyć przynajmniej jedną lalkę. Z tego co wiem, co czytałam, stroje w niektórych regionach mogą się nawet różnic w przypadku sąsiadujących wsi. Ich mieszkańcy w ten sposób chcieli, chcą podkreślać przynależność do swojejmiejscowości. W niektórych częściach Polski nadal kultywowane są tradycje związane ze strojami, ich ubieraniem np. z okazji jakichś świąt czy uroczystości.

Lalki to produkt uboczny mojego zainteresowania folkorem. Osoby, które do mnie przychodziły podziwiały tę kolekcję, podobało im się to, dlatego ważne jest pokazywanie w ten sposób naszej kultury.

Ja już nie potrafię przejść obojętnie obok czegoś związanego z folklorem. Jak jeżdżę na festiwale, koncerty, to nadal oglądam stroje, tańce, porównuję, jak to kiedyś było, jak jest teraz. Obserwuję jak inni tańczą, jak stroje zachowują się w tańcu, na scenie. Czy są bogatsze czy biedniejsze, czy zgadzają się z charakterystyką regionu.

Która z lalek z Pani kolekcji jest pani ulubioną?

Wszystkie są piękne. Jak oglądam to ciągle coś dostrzegam, zachwycam się detalami. To naprawdę coś fantastycznego, że komuś udało się zrobić coś takiego. Kokardeczki, cekiny, porcelanowe główki. Niestety ta kolekcja nie ma szansy się powiększyć. Wydawnictwo, które to wydawało (DeAgostini przyp. red.) zakończyło kolekcję. Ostatnia bonusowa lalka jest dużo większa od pozostałych i przedstawia weselny strój żywiecki.

Jaki jest Pani ulubiony strój ludowy?

Mam kilka takich, łowicki z charakterystycznym aksamitnym czarnym pasem u dołu wyszywanym w kwiaty; sądecki – bo jest bogato zdobiony, dużo haftu, cekinów. Każdy strój jest piękny sam w sobie. Jestem wrocławianką i trochę ubolewam, że Dolny Śląsk ma krótką historię polskiego folkloru. Najbliższe memu sercu są góry, dlatego stroje z regionów takich jak Żywiec, Spisz, Sącz czy Cieszyn (ostatnie zakupione stroje) są mi szczególnie bliskie. Jako tancerka najlepiej się czułam w tym repertuarze. Uwielbiam śpiewać, a melodie z tamtych rejonów są przepiękne. To jest najbliższe memu sercu, nie wiem dlaczego, może dlatego, że mój tata pochodzi z Krakowa. Dobrze się zawsze czułam w piosenkach z południowej Polski. Pamiętam też, że śpiewałam piosenki ludowe moim dzieciom, do kołyski. Oni do dzisiaj je znają, pamiętają słowa.

Co w obecnej rzeczywistości ZPT Kalina jest dla Pani najtrudniejsze?

Najtrudniej jest przekonać młodych ludzi, studentów. Trudno jest obecnie zaproponować młodzieży, zachęcić, by tylko spróbowali z nami zatańczyć. Najczęściej jak tylko słyszą, że to taniec ludowy to zaczynają się jakieś takie dziwne  grymasy na twarzy i to jest przykre, że nie chcą nawet spróbować. Ja przecież też kiedyś nie umiałam, spróbowałam i zostałam, zresztą jak wielu członków zespołu.  Kalina Reaktywacja to przecież osoby, które odchowały dzieci i stwierdziły, że tego im brakuje. Teraz co tydzień spotykają się na próbach i się świetnie bawią.

Praca z młodzieżą jest dziś niezwykle trudna. Jako nauczyciel wychowania fizycznego patrzę, jak na przestrzeni lat młodzież się zmienia. Najtrudniej ich przekonać, ale jak już spróbują to zostają i staje się to dla nich ważne.

Jakie są Pani najlepsze wspomnienia związane z ZPT Kalina?

Kalina to część mojego życia, moja druga skóra, Nie wiem czy mogłabym żyć bez tego. A najlepsze wspomnienia? To chyba te związane z wyjazdami. Nigdy bym nie zwiedziła tyle krajów, nie miałabym możliwości. To zostanie ze mną na zawsze. Wspomnienia z każdego wyjazdu, to, co widzieliśmy, gdzie tańczyliśmy, jak tańczyliśmy. Kiedyś było bardzo dużo wyjazdów, ale było większe dofinansowanie. Na dzień dzisiejszy musimy często sami finansować lub współfinansować wyjazdy. Ale i tak warto ponosić takie koszty, aby zwiedzać, poznawać inne kultury, folklor, zbierać doświadczenia.

Mam nadzieję, że jeszcze coś zobaczę. Często też opowiadam członkom zespołu różne wspomnienia, przygody i oni też dostrzegają, że taniec może doprowadzić ich do świata.

Dziękuję za rozmowę

                                                         Rozmawiała Regina Kumala

Strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celu niezbędnym do prawidłowego działania serwisu, dostosowania strony do indywidualnych preferencji użytkownika oraz statystyk. Wyłączenie zapisywania plików cookies jest możliwe w ustawieniach każdej przeglądarki internetowej, dzięki czemu nie będą zapisywane żadne informacje. Polityka prywatności

Scroll to Top