
Patryk Czermak – absolwent kierunku Turystyka i Rekreacja, obecnie pracownik dydaktyczny naszej uczelni, przede wszystkim jednak pasjonat gór.
Od zawsze kojarzę Pana ze ścianką wspinaczkową. Pamiętam Pana jeszcze jako studenta. Chyba należał Pan do KG Olimp, który działa u nas na uczelni dość prężnie. Teraz jest Pan jego opiekunem z ramienia uczelni. Skąd wzięło się to Pana zamiłowanie do gór?
Pochodzę z Bystrzycy Kłodzkiej, czyli z Sudetów, zamiłowanie do gór jest u mnie rodzinne. Mój tato był ratownikiem GOPR. W tej chwili jeździ dalej po górach i wspina się, więc dzięki niemu i ja zacząłem się wspinać. To były jeszcze czasy, gdy wspinaczka i chodzenie po górach było sportem niszowym. Obecnie to się zmieniło, jest modne, prawie każde dziecko chodzi na ściankę wspinaczkową.
Góry są piękne, ale niebezpieczne. Poszperałam w informacjach na Pana temat i dowiedziałam się , że zdobył Pan masę 4-5 tysięczników (Kilimandżaro, Elbrus, Mont Blanc). Zapewne odczuwa Pan respekt przed górami, a lęk?
Gór się nie boję, ale odczuwam duży respekt przed nimi, bo też miałem w górach różne ciekawe przypadki. Miałem kilka niebezpiecznych sytuacji, w których pojawił się lęk i dlatego właśnie nabrałem respektu.
Ma Pan w planach Himalaje?

Oczywiście.
Mount Everest?
Marzenie każdego wspinacza.
Nawiąże teraz do ostatniego tragicznego wydarzenia – śmierci męża Justyny Kowalczyk – Kacpra Tekieli. Był człowiekiem mega obytym z górami, jednym z najlepszych w Polsce alpinistów, o niesamowitej kondycji i wytrzymałości. Znał zapewne góry od podszewki. Nurtuje mnie jednak takie pytanie. I zadam je Panu – fachowcowi. Czy nie jest lekkomyślnością wspinanie się w wysokie góry przy zagrożeniu lawinowym?
Znałem Kacpra osobiście. Razem z nim zdawałem egzaminy na kurs przewodnika wysokogórskiego, więc poznaliśmy się jakieś cztery, pięć lat temu. Był naprawdę bardzo dobrym wspinaczem, alpinistą światowej klasy. Czy poszedł w góry przy zagrożeniu lawinowym? W góry jak najbardziej chodzi się przy zagrożeniu lawinowym, bo jeżeli jest zagrożenie pierwszego czy drugiego stopnia to są bardzo dobre warunki wspinaczkowe, do uprawiania turystyki zimowej, narciarskiej. Natomiast on był w takim miejscu gdzie było stosunkowo bezpiecznie, ale jak widać góry są na tyle nieprzewidywalne, że nawet w takim prostym miejscu może dojść do wypadku, ale równie dobrze możemy przewrócić się na chodniku, uderzyć głową w krawężnik i też będzie nieszczęście. Nie ma więc reguły, że to są góry. Trzeba mieć ten respekt, trzeba uważać, ale jak widać nie zawsze to wystarcza.
Jest Pan GOPR – owcem. Od ilu lat? Jak się zaczęła Pana przygoda z GOPR-em?
Ratownikiem GOPR jestem od 13 lat, z czego 4 lata zawodowo. Zaczęło się to po studiach. Postanowiłem wtedy zostać ratownikiem kandydatem. Troszeczkę poszedłem w ślady mojego taty, który, jak już wspomniałem też był ratownikiem GOPR. Zawsze mi się to podobało, zawsze mnie do tego ciągnęło więc zacząłem poświęcać temu coraz więcej czasu. Później zostałem ratownikiem zawodowym, a w tej chwili także jestem przewodnikiem dwóch psów ratowniczych, jestem szefem wyszkolenia wszystkich psów ratowniczych GOPR w Polsce.
Czy do GOPR może wstąpić każdy? Jak odbywa się rekrutacja?
Trzeba być przede wszystkim osobą pełnoletnią, podstawą jest umiejętność jazdy na nartach, trzeba znać topografię terenu, w którym będziemy dyżurować, trzeba znać podstawy pierwszej pomocy, trzeba mieć dobrą kondycję. Te wszystkie elementy sprawdzamy na egzaminie wstępnym, jeżeli go zaliczymy jesteśmy wtedy , przez 2 lata, ratownikiem kandydatem. W okresie kandydackim przechodzimy szkolenia, pełnimy już dyżury, zdobywamy doświadczenie ratownicze i po 2 latach zdajemy wymagane egzaminy i zostajemy ratownikiem tzw. blachowanym. Dostajemy odznakę ratownika, składamy przysięgę przed naczelnikiem. Zostajemy więc pełnoprawnym ratownikiem GOPR.
Wiem, że również skończył Pan psychologię. Zapewne jest to cenna wiedza, którą wykorzystuje Pan w pracy w GOPR.
Jak najbardziej. Psychologia w zasadzie przydaje się w każdej dziedzinie życia. Psychologię zacząłem studiować przez moje zainteresowania naukowe, które są związane z psychologią sportu, z lękiem, ze sportami ekstremalnymi, gdzie pojawiają się silne emocje, silne przeżycia. To mnie zainteresowało naukowo i dlatego też postanowiłem zgłębić tajniki wiedzy psychologicznej. Psychologia przydaje się w pracy trenera, instruktora, ale też ratownika górskiego w takim codziennym obcowaniu z ludźmi.
Które góry w Polsce są „Pana” górami? Które Pan patroluje?
Sudety – wschodnie i środkowe czyli Masyw Śnieżnika, Góry Bialskie, Wałbrzyskie czyli wszystko od Wałbrzycha na wschód.
A jak wygląda dyżur ratowniczy?
Wszystko zależy od okresu, są momenty, w których nic się specjalnie nie dzieje. To są przeważnie okresy jesienne, kiedy pada deszcz. Najgorsze są wakacje i okresy zimowe. Można powiedzieć, że są to takie żniwa ratownicze. Zdarza się wtedy i po kilkanaście wypadków dziennie. Dyżurujemy w stacjach przez 12 godzin – od godziny 8/9 rano do 20/21. Przychodząc na dyżur sprawdza się sprzęt, wydaje się komunikat pogodowy i tak naprawdę pozostaje się w gotowości, czeka się na ewentualne wezwanie. Jeżeli nie mam wezwań – to np. szkolę swoje psy. Zdarzają się całonocne akcje poszukiwawcze, a więc godziny działań są nieprzewidywalne.
Wydarzenie z pracy w GOPR, które zapamiętał Pan szczególnie.
Na pewno te, w których nie udało się kogoś uratować. Nastąpiła śmierć osoby poszkodowanej. Miałem kilka takich przypadków i są to sytuacje, które się właśnie pamięta do końca życia.
A co powiedziałby Pan turystom wspinającym się w Tatrach na przysłowiowych już „szpilkach”
Żeby się dokształcali przede wszystkim, ale ja zawsze bronię turystów, bo uważam, że turyści w Polsce są dobrze przygotowani do uprawiania turystyki. Te przysłowiowe „szpilki” to są tylko pojedyncze przypadki. Chyba tak dużo się o nich mówi, bo są nagłaśniane przez media, ale w rzeczywistości wypadki w górach w większości to są nieszczęśliwe wypadki. A taka bezmyślność gdzieś tam istnieje, ale w bardzo małym stopniu.
Odpowiada Pan za szkolenie psów ratowniczych. Ma Pan również swoje psiaczki. Ile mają lat ? Jaka to rasa, jakaś specjalnie predysponowana do pracy w górach? Czy wszystkie psy mogą być ratownikami górskimi?
Arco ma 4,5 roku, jest moim pierwszym psem ratowniczym. Od roku jestem też przewodnikiem drugiego psa – Fuji. Jest to owczarek belgijski. Arco jest już pełnoprawnym psem ratowniczym, po zdanych egzaminach, bierze udział w akcjach, natomiast Fuji się dopiero szkoli. Roczny pies to jeszcze dziecko. Więc staramy się ją powolutku szkolić, na jesień będzie zdawać pierwsze egzaminy i mam nadzieję, że jak skończy 3 lata zostanie zawodowym psem ratowniczym. Jeżeli chodzi o rasy to mamy predysponowane rasy – owczarki belgijskie, niemieckie czyli mocne psy. Zdarzają się jednak rasy troszeczkę słabsze. Mój Arco jest np. rasą, która nie jest tak mocna psychicznie jak chociażby owczarek belgijski, ale ma bardzo dużą motywację do pracy. Najwięcej mamy w pogotowiu górskim owczarków niemieckich. Mamy też border collie, tollery, labradory. Pies musi być przede wszystkim sprawny, musi mieć motywację do pracy, musi lubić to, co robi.
No i musi lubić ludzi.
Tak, trudno, żeby ratował ludzi, których nie lubi.
Na czym polega szkolenie psa ratowniczego?
W pierwszym okresie oswajamy go z rzeczywistością czyli tzw. socjal. Musi poznawać jak najwięcej miejsc, ludzi, innych psów. Stawiamy go w różnych sytuacjach, które mogą go spotkać w życiu np .przejażdżka tramwajem, pociągiem, samochodem, głośne huki. Pies musi się nauczyć egzystować w świecie, nie reagować lękiem czy agresją. No i oczywiście uczymy psa szukać ludzi. Musimy wytłumaczyć psu, „że człowiek jest fajny” Pozoranci, którzy ćwiczą z psami maja zabawki, jedzenie i w ten sposób motywują psy do nauki. Egzaminy, które psy zdają są dosyć wymagające. Są w nich elementy posłuszeństwa, sprawności. Psy muszą pokonywać przeszkody, muszą wykonywać określone ćwiczenia. Jest też część ratownicza – pies musi odszukać pozoranta w terenie otwartym, w lawinach, w gruzach.
A jak pies szuka np. człowieka w lawinie? Najpierw daje mu się do powąchania rzecz związaną z zaginionym?
Jeżeli chodzi o lawinę to pies szuka ogólnie zapachu człowieka. Próbkę zapachową dajemy wtedy, gdy chcemy, aby pies tropił, szedł dokładnie po śladach – wtedy dajemy psu rzeczy do nawęszenia. Ale to tylko w przypadku tropienia.
Kiedy taki pies przechodzi na przysłowiową emeryturę?
W okolicach 8-9 roku życia. Słabsza sprawność nie pozwala już na tak intensywna pracę. Taki piesek ma wtedy zapewnioną karmę i opiekę weterynaryjną przez GOPR do końca życia.
Czy Pańskie psy zostaną zatem z Panem?
Generalnie psy są zawsze własnością przewodników i z nimi zostają.
Jakieś anegdoty związane z Pańskimi psami?
Anegdot jest sporo – bo zawsze się coś dzieje. Arco np. zyskał miano „kaskadera”, ponieważ jak był mały cały czas wystawiał się na różne dziwne sytuacje Np. zeskoczył mi kiedyś na ćwiczeniach z drugiego piętra budynku tak po prostu, bo coś zauważył.
I nic mu się nie stało?
Otrzepał się, wstał i pobiegł dalej, a ja miałem serce w gardle. Ale życie z psami to coś pięknego, to czysta przyjemność. To nie jest żaden obowiązek. Przynajmniej dla mnie.
A propos „kaskadera” właśnie. Miał Pan podobno epizod kaskadera w filmie.
To był tylko epizod – krótka przygoda, ale już się skończyła.
Panie Patryku – dziękuje bardzo za tę krótka rozmowę. Mogłabym jeszcze z Panem dłuuuugo rozmawiać. Jest Pan niezwykle ciekawą osobą.
Dziękuję.



