
Kim jestem? Studentem naszej uczelni. Postanowiłem, że tyle musi Wam wystarczyć z uwagi na to, że w idei, o której dzisiaj piszę większość informacji jest niedostępna. O DKMS zapewne każdy z Was słyszał mniej lub więcej. Kilka lat temu będąc w technikum zdecydowałem się na rejestrację do bazy dawców. Czy to skomplikowany proces? Nie, nie ma nic wspólnego z krwią czy nadzwyczajnymi badaniami lekarskimi. Patyczkiem otrzymanym od wolontariusza pocieramy o wewnętrzne strony policzków i to już wszystko. Wypełniamy odpowiednie dokumenty i zostajemy zapisani do bazy dawców. Wtedy pojawiają się pierwsze myśli: jak to będzie? Czy mam swojego brata genetycznego? Ciekawe jak wygląda? Może jest z Niemiec albo z Ameryki? Nie to niemożliwe, do mnie i tak nie zadzwonią… Też miałem takie podejście, choć z tyłu głowy było bohaterskie przekonanie, że gdy tylko będzie okazja zrobię wszystko żeby pomóc. Tak się też stało, właśnie do mnie zadzwonili.
Byłem akurat na wakacjach, spojrzałem na telefon – nieodebrane połączenie. Spoglądając na numer pomyślałem, że to kolejny fake albo fotowoltaika. Był również sms, po chwili przyszedł mail; to nie mógł być przypadek. Tego uczucia nie zapomnę już nigdy, masz władzę większą niż wszyscy lekarze i prawdopodobnie jesteś jedyną lub jedną z kilku osób na całym świecie która może uratować życie konkretnego człowieka, kogo? Nie wiem.
Pewnie myślicie, że musiałem skończyć wakacje, wyjechać jak najszybciej do kliniki biorcy i oddać szpik? Nie. Proces rozpoczyna się od wstępnej rozmowy: Czy wiem kto dzwoni, dlaczego dzwoni i czy chcę pomóc? Niestety te pytania nie dla wszystkich są oczywiste i słyszałem osobiście o mężczyźnie, który po takim telefonie wyraził się dość jasno Nie wiem o co Wam chodzi, wszyscy się zapisywali to ja też poszedłem, a teraz nie mam czasu jestem w pracy. Do widzenia! Uważam, że odpowiedzialność tego człowieka była na bardzo niskim poziomie i mam nadzieję, że potencjalny biorca nie dowiedział się o zaistniałej sytuacji.
Wracając do mnie, zgodziłem się na wszystko, co możliwe, pobranie krwi do szczegółowych badań w pobliskiej miejscowości tuż po powrocie z wakacji; dwie metody: pobranie szpiku z kości biodrowej lub komórek macierzystych z krwi. Pobór szpiku czy komórek najlepiej przeprowadzić we Wrocławiu, ale jeśli będzie potrzeba mogę dojechać gdziekolwiek, Polska nie jest aż tak duża. Następnie ankieta online na temat naszego zdrowia i kolejna rozmowa telefoniczna, w której głównym tematem są: nasza osoba, stan zdrowia, metody przeszczepu.

Jeśli słyszeliście mity typu: wbijają się w kręgosłup, pobierają szpik grubą igłą z rdzenia kręgowego, pomyślcie logicznie… prawie każdy student naszej uczelni uczęszczał częściej lub rzadziej na zajęcia z anatomii. Jak można wbić człowiekowi cokolwiek w rdzeń kręgowy z nadzieją, że po tym zabiegu będzie on dalej funkcjonował bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu? W dużym skrócie metoda, którą wykorzystuje się zaledwie w 10% przypadków wygląda następująco: idziemy do szpitala, wywiad z anestezjologiem, badania, znieczulenie ogólne, pobranie szpiku poprzez wkłucie się w dwóch miejscach w talerz kości biodrowej, obserwacja pacjenta. Wszystko trwa około 3 dni. Druga metoda: przez 4 dni przyjmujemy zastrzyk podskórny mający na celu wzrost ilości komórek macierzystych, idziemy do konkretnej kliniki, jedna igła w prawym zgięciu łokciowym, druga w lewym, jedną wypływa drugą wpływa, odpowiednia aparatura zabiera z krwi co potrzeba i krew do nas wraca. Samo pobranie trwa już tylko 4-5h. Po odbyciu drugiej rozmowy telefonicznej, kiedy wiecie już wszystko, czego chcieliście się dowiedzieć, w ustalonym terminie idziecie na pobranie krwi do badań wirusologicznych oraz tych sprawdzających bezpośrednią zgodność. Pobranie krwi jak każde inne… wiem łatwo mi mówić będąc również dawcą krwi po 25 donacjach.

Pamiętajcie, że do momentu oddania szpiku lub komórek macierzystych nie wiecie kompletnie nic o potencjalnym biorcy, a jednak robicie dla niego to wszystko. Wiadomość o badaniach wirusologicznych mamy bardzo szybko, gorzej jest natomiast z potwierdzeniem zgodności i zakwalifikowaniem do przeszczepu. Proces ten trwa ok. 3-4 miesięcy, a my w tym czasie jesteśmy zarezerwowani dla konkretnego biorcy i nie powinniśmy oddawać krwi, robić tatuaży i kilku innych rzeczy, należy również informować DKMS o ewentualnych zmianach w naszym stanie zdrowia. Ten czas to ciągłe oczekiwanie i chyba najtrudniejszy okres w ciągu całego procesu.
Ja, właśnie teraz, jestem na tym etapie i czekam albo raczej nie mogę się doczekać. Jeśli tylko dojdzie do przeszczepu obiecuję kolejny artykuł opisujący przeżycia i dający Wam informacje jak dokładnie przebiega proces ratowania życia. Zachęcam wszystkich studentów do odwiedzenia strony DKMS i zarejestrowania się w bazie dawców. 😀
Jak mówi hasło DKMS-u ,,Pomożesz? Bo możesz. MASZ TO W GENACH!’’
Dawca